06/06/2016

powrót blogerki marnotrawnej

Nie wiem nawet, od czego zacząć.

Na pewno od tego, że jest mi cholernie przykro, że tak rzadko tu ostatnio piszę, że choć tyle się dzieje (wciąż), to ja nie potrafię ubrać myśli w słowa i się nimi podzielić. Co jest śmieszne, bo wiem, że by mi to pomogło się jakoś życiowo ogarnąć, co nie.

Dziwny to czas był, pewnie się powtórzę – od kilku miesięcy ta sama śpiewka. Rok mija mi gdzieś między palcami, ja się zastanawiam jakim sposobem, bo ja nie nadążam. Gdybym miała zacząć wymieniać, co się w trakcie tej mojej nieobecności wydarzyło, skiepściło i rozeszło po kościach, to by pewnie dużo się wszystkiego uzbierało.

Jedna relacja, co to był i kot, i morze filmów, i trochę rozmów i śmiechów się rozleciała; bo nie chciałam być koleżanką, ileż można być koleżanką, w końcu można chcieć być kimś więcej; bo nie chciałam „spotykać się jakbyś chciała”, bo to że chcę to nie znaczy, że będę się płaszczyć; bo w sumie ktoś miał w sercu kogoś i za bardzo się wówczas nie pozbierał, i wszystko było takie nijakie, i nadal jest nijakie, tyle że z tą nijakością zostałam, pokrętnie, sama.

Nadal jestem w fazie testowania i zachwycania się pewną śmieszną aplikacją, w której czuję się jak w katalogu panów, co to sobie na prawo i lewo przesuwam, co to podziwiam, śmieję się i wzdycham z własnej głupoty; co to nieraz zagaduje albo daję się zagadywać, co to staram się nie robić sobie nadziei, ale przecież to silniejsze, aż w końcu co to staram się nie porównywać, bo już nic nie będzie takie samo jak kiedyś.

Niezmiennie siedzę nad licencjatem, co to już powinien leżeć spokojnie w dziekanacie, a ja nie powinnam się już przejmować tym co powie pani promotor; ta znowuż jest sto razy bardziej zmienna niż przeciętna kobieta, wobec czego siedzę i piszę i poprawiam i mam tego serdecznie dosyć.

Najbardziej jednak mam dość samej siebie, o dziwo bardziej niż kiedykolwiek dotychczas. Dość, bo wchodzę za każdym razem w relacje z których nic nie wynika, bo zostaję na lodzie, bo mam za dużo emocji, nadziei i tym podobnych. Bo jestem zawsze na każde zawołanie, bo za bardzo się stresuję, bo tak udaję że jest mi wszystko obojętne, że powoli nie jest, i – tak całkiem serio-serio – chciałabym już w końcu kogoś znaleźć, kogoś kto by mnie znosił i kogo znosiłabym ja, mimo wszystko.

To się wyżaliłam. Tym samym powracam i już nigdzie się na tak długą przerwę nie wybieram, o. Co tam misiaczki u Was?

można ich nie kochać?



87 comments:

  1. "Jak nie wiesz od czego zacząć, to zacznij od początku".
    Pisanie pozwala zrozumieć wiele rzeczy. Tak samo jest z mówieniem komuś o tym, co cię bardzo martwi, bo jak to komuś opowiadasz, to nagle nie wydaje się już takie przerażające.
    Swój licencjat (i magisterkę) też poprawiałam, dopieszczałam miliony razy, a teraz jakbym to wzięła do przeczytania, to nie zrozumiem, o co mi wtedy chodziło, masakra.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak i zrobiłam. Co do pisania, masz stuprocentową rację, dlatego staram się przemóc i do tego wrócić.
      Ja ogólnie rzecz biorąc nie polecam tego allegrowicza, tj. czytania jej XD

      Delete
    2. No i dobrze :) Mi się ostatnio tak nie chce, ale jak stoję w pracy i myślę, to napisałabym o tym, o tym, o tamtym i o czymś jeszcze, ale jak biorę tablet i wchodzę na bloga, to automatycznie wszystko ze mnie paruje i nie mam zielonego pojęcia, o czym to ja miałam pisać :) Ale właśnie mi się coś przypomniało, więc kicam uzupełnić szkic!
      Ja już też ponownie się za to nie zabiorę xD

      Delete
    3. Ja przez te połtora miesiąca, co mnie tu nie było, przynajmniej raz na tydzień podejmowałam próbę czegoś napisania. I w końcu odpuściłam i stwierdziłam, że jak będę chciała to napiszę. No i jestem :D
      Prawidłowo :P

      Delete
    4. No jasne, nie ma co się zmuszać, ale najgorsze jest to, że ja czasem bardzo chcę coś napisać, mam ogólny zarys w głowie, ale nie potrafię tego przelać na bloga, bo to wcale nie brzmi tak, jak miało brzmieć... :(

      Delete
    5. Ostatnio doszłam do wniosku że większość tego co mam w głowie może i ma sens, ale jak to napiszę i przeczytam (nie daj boże) to już w ogóle sie załamuję :(

      Delete
    6. Właśnie toto miałam na myśli xD

      Delete
  2. Powiem Ci, że ja licencjat i magisterkę poprawiałam ze trzy miliony razy i ciągle coś znajdowałam, a po wszystkim i tak uznałam,że mogłabym bardziej je dopieścić:)
    Relacje, skąd ja takie znam....
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja jestem w tej kwestii zbyt perfekcyjno wymagająca. Ale już odpuściłam, i tak poza recenzentem i panią promotor nikt tego czytać nie będzie:)

      Ileż można?

      Delete
  3. Czas leci jak piasek przez palcie i czasami tak jest, że człowiek nie nadąża. Tyle się dzieje, a my nie mamy ochoty (albo czasu) z nikim się tym dzielić. Każdy bloger jednak po czasie zagląda do swojego skrawka przestrzeni w sieci :) Może kiedyś przyjdzie wena i skłoni Cię do napisania kilku sensownych zdań :)
    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja po prostu miałam (i nadal mam, ale troch mniej) dość widoku białej kartki. Pisanie licencjatu stanowczo do pisania zniechęca, potwierdzone info :) I już się nigdzie stąd nie wybieram!
      Również pozdrawiam :)

      Delete
  4. Replies
    1. Tinder, pewnie gdzieś Ci się obiło ;)

      Delete
    2. Aaa! Nawet miałam, ale tego nie ogarniam ;D

      Delete
    3. Śmieszne trochę ;D jak męski katalog normalnie XD

      Delete
  5. Powiem Ci, znam ten ból. Ból bycia tylko koleżanką, choć gdybym miała okazję spotkać się z tym kimś osobiście, to wysoce prawdopodobne, że wyszłoby z tego coś więcej... ale cóż, przebolałam to już jakoś.
    Lecz nadal by się chciało, już, w końcu, poczuć to, zakochać się z wzajemnością. Wiem, co czujesz.

    Jaka apka to się domyślam :D Ja się jeszcze nie zdecydowałam na skorzystanie z niej, bo chyba czułabym się trochę wtedy jak taka desperatka :P Tzn. nie mam na myśli tego, że Ty takową jesteś, nie odczytaj tego tak, po prostu mówię jak ja bym się czuła. Ale kto wie, do czego to dojdzie :P

    Trzymam mocno kciuki za licencjat, może choć trochę pomoże :) A przede wszystkim za trochę więcej szczęścia dla nas obu :)

    Trzymaj się ciepło!

    ReplyDelete
    Replies
    1. A mogę spytać, dlaczego nie doszło do żadnego spotkania? Ja się z nim widziałam kilkukrotnie i naprawdę było o wiele, wiele fajniej... A później obuchem w łeb. Najbardziej mnie śmieszy że oni raczej w tym niczego złego nie widzą. Noale. Jakoś to kiedyś się ułoży :)

      Spoczko, nic się nie dzieje :) Na początku bardziej nałogowo korzystałam, a teraz, może z braku czasu, tak sobie czasem zaglądam, co tam, kto tam nowego się wydarza. Polecam, w końcu pogadać z kimś sobie zawsze można, ot niezobowiązująco :P

      Przyda się :>
      Ściskam gorąco!

      Delete
    2. Możesz :) Właściwie z jednego powodu- dość dużej odległości, jaka nas dzieli. I wydaje mi się, że gdybyśmy w odpowiednim momencie się spotkali, to wyszłoby coś więcej. A teraz to on ma dziewczynę :P Ale spoko, nie rozpaczam specjalnie z tego powodu. Ubolewam tylko czasem, bo pisanie i skype nie wystarczają- chciałabym usiąść z nim, móc patrzeć w oczy, śledzić jego twarz, gadać gadać gadać :D Wiem, że nic nie równa się spotkaniu na żywo i mam nadzieję, że jeszcze się uda :)

      Jeśli będzie mi się w wakacje nudzić, to bardzo możliwe, że się pobawię :P Kto tam wie :)

      Ja również ^^

      Delete
    3. Ale jednak nadal utrzymujecie kontakt, z tego co zrozumiałam :) Tego Ci trochę zazdroszczę:)

      Oj no, to ani nic nie kosztuje, ani nie boli :P

      Delete
  6. Może to kwestia wieku, a może głupoty ludzkiej, że przychodzi moment, w którym z każdej strony słychać "znajdź sobie kogoś". Czytam ten post i myślę, że jest kwintesencją odpowiedzi, tego każdorazowego wzdychania i "odwal się" prychniętego w myślach. Bo przecież nie ma ludzi, którzy nie chcą być kochani. Tylko nie tak prosto znaleźć kogoś, kogo można, kogo warto, z wzajemnością.
    Znajdziesz, Lu, ja w to wierzę.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj niełatwo. Ja wiem, że to zapewne droga pełna niepowodzeń. Ale już jestem tym zmęczona. Po prostu i po ludzku. No ale się nie poddaję, bo przecież ten książe gdzieś się chowa, co nie? :) Ale wiesz, w tym wypadku było inaczej, bo się często widywaliśmy. I naprawdę myślałam, że TYM razem to już na pewno coś. A tu proszę :)
      Dziękuję:)

      Delete
    2. Może mu się niepotrzebnie zastanawiamy czy TO TO? Może nie o to chodzi, żeby myśleć tylko o to, żeby przeżywać, czerpać z chwili i... może wtedy "wyszłoby" nam lepiej? Sama nie wiem, tu chyba nie ma dobrej odpowiedzi. Dziwne to wszystko. Ludzie są dziwni, relacje też.

      Delete
    3. Może... Pewnie masz rację. Tyle, że trudno o takie podejście, czasem. Wszystko jest dziwne.

      Delete
  7. Ja pisząc teraz prace semestralne nie mogę sobie wyobrazić mojego licencjatu. Przecież to będzie jakaś masakra. Tym bardziej trzymam kciuki!:)
    Czasami zakończenie jakiejś relacji, to początek nowej, lepszej. Bardzo Ci tego życzę. I też poważnie zastanawiam się nad zainstalowaniem tej aplikacji.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przez trzy lata tych prac semestralnych się trochę napisało. Ale to nic w porównaniu z tym, że muszę mieć 40 stron, a mi się po 10 wyczerpują pomysły :D
      Oby. Zobaczymy, co to będzie. A aplikację mimo wszystko polecam :)

      Delete
  8. jeszcze zapomniałaś dopisać, że "KOLEŻANKA" W KOŃCU CIĘ ODWIEDZIŁA!
    nawet o apce ciołku napisałaś >.<

    ReplyDelete
  9. Powodzenia w kończeniu pisania pracy no i później na obronie! A reszta... z czasem przyjdzie. :)

    ReplyDelete
  10. A czo to za przeciąganie z tym licencjatem?! :P Mój rok temu już 29.05 leżał w dziekanacie, a ja czułam niezmierne szczęście (dopóki nie dotarło do mnie, że trzeba to dziadostwo jeszcze obronić). XD A na dzień dzisiejszy powiem Ci, że wolałabym chyba Twoją panią promotor, która potrafi pisać cokolwiek innego niż "jutro" - bo ostatnimi dniami tylko to mi mój promo odpowiada. xDD

    ReplyDelete
    Replies
    1. NIE POMAGASZ :P powiedzmy że nasza współpraca trudna była, ale już gotowe. poprawione i gotowe do przetwarzania :D oj tam, obrona to tam, piętnaście minut i po sprawie :D ja mojej pani nie polecam, wykańcza mnie nerwowo :<

      Delete
    2. Hahah. xD Takie oj tam, a ja wchodziłam pierwsza i jak widziałam cienie przesuwające się pod szparą w drzwiach, to miałam istny zawał jakieś piętnaście razy. xD
      A masz już termin obrony?

      Delete
    3. Ja to pewnie będę ze stresu chodzić po ścianach, noale :D Byle to mieć za sobą.
      Nie. Liczylam na przyszły tydzień ale chyba bardziej koniec czerwca/początek lipca, niestety.

      Delete
    4. Ja miałam 6 lipca. :D Upał niemożliwy, brak klimy w budynku i do tego stres. Masakra po całości. :D Chociaż mam co wspominać. xD

      Delete
  11. Hah ;) relacje damsko-meskie i cala miłość jest straszna ;p cieszę się, że ja nie miałam wielu związków i facetów bo bym sobie nie poradziła :p

    Praca... Moja dziekanat pewnie zobaczy po wakacjach :s

    ReplyDelete
    Replies
    1. To ja jedynie mogę pozazdrościć ;p

      moja, mam nadzieję że już w przyszłym tygodniu;)

      Delete
    2. Ja się nie spieszę bo Pani mi na październik wyznaczyła już termin, bo pisze już 4 raz jej nową wersję pracy bo co dam to ona "nie" nawet jeśli coś mi podyktuje to jej się nie podoba potem :P

      Nie wiem czy można zazdrościć, w sumie znalazłam prędko tego jedynego, ale nie znam się kompletnie na związkach i flircie :P

      Delete
    3. Ojezu ;P a już za późno na to, żeby zmienić promotora?

      I może tak lepiej ;P Naprawdę to nic fajnego, szukać.

      Delete
    4. No właśnie chyba za późno... Poza tym moja by musiała wyrazić zgodę...

      Mam tą wygodę :D z moim było ciut inaczej bo inaczej się poznaliśmy ale jak mi się ktoś podobał albo ja jemu to się głupio śmiałam, miałam głupią gadkę a potem czułam się jak idiotka :D

      Delete
    5. Hah no tak, to mógłby być ewentualnie jakiś problem XD

      SAME HERE. to jest najgorsze, człowiek chce zrobić na drugiej osobie dobre wrażenie, a zawsze wychodzi no, jak zwykle :D

      Delete
    6. Ona by zrobiła problem, jak teraz robi :P

      Ehh no ja po prostu jak upośledzona umysłowo wtedy się śmieje, głupio gadam i masakra :P musiałam zażyć internetowego flirtu no i w sumie mój był też taki... Głupiogadatliwy :D

      Delete
    7. Ja to nie wiem już, czy oni są po to by nam "pomagać", czy od tego by wszystko utrudniać?

      Piąteczka :P Chyba każdy/a tak ma, jak kogoś spotka kto mu się potencjalnie podoba. :DD

      Delete
    8. Nie wiem, u mnie najgłupsza osoba właśnie się obroniła a ja mam wyznaczony październik.... Więc nawet się nie zapisze na inne studia - brawo. A babka po prostu ma wąty nawet do tego co sama mi podyktowała, więc już mi ręce opadają...

      Chyba tak :)

      Delete
    9. Współczuję z całego serca :(

      Delete
    10. Cóż... Może tak musiało być ;p

      Delete
  12. Ach, jeśli chodzi o relacje miałam ten sam problem. Więc odpuściłam. Nic na siłę.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też się wycofałam. Choć serce bolało i ogólnie było mi raczej niewesoło. Narzucać się, ani tym bardziej się płaszczyć, nie mam zamiaru.

      Delete
    2. I przy tym pozostańmy.

      Delete
    3. Jakieś nowości? :D

      Delete
  13. Łączę się w bólu. Licencjat wiadomo, a "koleżeństwo" mi już bokami wychodzi. Chyba za bardzo jestem "do tańca i do różańca", żeby wzbudzić czyjekolwiek zainteresowanie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiesz, że o tym samym sobie pomyślałam? Jak usłyszałam, jesteś dobra koleżanką, to już nie wiedzialam jak zareagowac.

      Delete
    2. Ja często słyszę: "gdybyś nie była na wózku, to..." nigdy nie wiem, jak takie coś skomentować.

      Delete
    3. Faceci są czasem beznadziejni. Niektórzy, wiadomo.

      Delete
    4. Wiem, przez tą moją wiarę w ludzi tylko dostaję po tyłku :D

      Delete
    5. ... miasto moje a w nim :D

      no i pacz, człowiek nie uczy się na błędach :P

      Delete
    6. Niedoszły mawiał zawsze, że natury nie oszukasz. Pomijając wszystko, tu się z nim zgadzam :P

      Delete
  14. tak naprawdę to nie masz za co przepraszać :) to Twoje miejsce i możesz z nim cokolwiek ze chcesz i jak chcesz.

    ReplyDelete
    Replies
    1. wiem, ale chyba nawet przed samą sobą jest mi głupio.

      Delete
    2. nawet jeśli, to może lepiej? zdarzają się takie momenty, gdzie człowiek potrzebuje odpocząć od siebie od środka. czasem lepiej nie pisać i tym co siedzi tam głęboko.

      Delete
    3. może masz rację :) ale ja nie lubię takiego zawieszenia.

      Delete
    4. podejrzewam, że nikt nie lubi :) ciężko się chyba wtedy odnaleźć, a zdarza się, że na siłę trzeba z tym walczyć, co nie jest przyjemne.

      Delete
    5. także spokojnie. trzymam kciuki i życzę Ci, abyś w końcu odnalazła siły do tego wszystkie i poukładała to, co jeszcze nie jest na swoim miejscu. :*

      Delete
    6. nie dziękuję :) jakoś to się ułoży...

      Delete
  15. Ale ważne, że teraz jesteś, zresztą niemal każdy bloger choć raz zalicza kilkutygodniowy postój :)

    Osobiście już dawno dałam sobie spokój z wchodzeniem na te różne aplikacje i portale randkowe. Strata czasu, choć czasem z niektórych wiadomości można się pośmiać :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. mam nadzieję, że to na razie mój ostatni raz, tak czy siak zaraz większość obowiązków się moich zakończy, więc czasu będe miała aż za dużo :)

      E tam, strata czasu od razu. Nie stawiam tego w centrum swojego wszechświata, jak mam czas i chęci to wchodzę, obczajam... Nie lubię bezczynnie stać. A niektóre perełki naprawdę mnie doprowadzają do śmiechu :D

      Delete
  16. tak niestety bywa w życiu, że czasem bywają te gorsze okresy, a od blogowania przydaje się odpoczynek, trzymam kciuki żeby dalej wszystko szło lepiej:)

    ReplyDelete
  17. Czasem każdemu potrzebna jest przerwa i od bloga:)
    Sama nigdy nie korzystałam z tych aplikacji, korzystały bliskie mi osoby i...nasłuchałam się wielu dziwnych historii. Nie miałabym chyba cierpliwości, serio. Ale...mi łatwo mówić, prawda? W każdym razie najlepsze, że jedna ze znajomych korzystająca z tych aplikacji poznała niedawno faceta....i z nim jest. Ale nie przez aplikację. Przez wspólnego grilla, bo to kumpel mojego męża XD Wychodzi na to, że miłość przychodzi najbardziej niespodziewanie:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chyba coś w tym jest ;)
      Ileż można czekać na to niespodziewanie XD A tak serio, nie nastawiam się na nic, pomagam szczęściu, hah. Ja z kolei znam kilka osób które przez "takie cuda" się poznały... Jakoś to będzie :)

      Delete
  18. Dobrze czasami się wyżalić, to poprawia samopoczucie sama wiem po sobie :) A co do relacji, to nie ma sensu ciągnąć coś "na siłę", albo jeśli tylko jedna strona chce utrzymać odpowiednie relacje :) Lepiej skupić się bardziej na sobie, a co ma być to będzie! Ja w życiu nie planowałam nikogo poznawać po bolesnym rozstaniu i wydarzyło się to całkowicie niespodziewanie, spontanicznie, także nic nie dzieje się w życiu przypadkowo :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja też niczego nie planuję. Ściągnęłam tą aplikację ot tak, czasem się na kogoś fajnego trafi :) a to pewnie, wszystko chyba jest ze sobą w jakś dziwny, nawet tajemniczy sposób, połączone :)

      Delete
  19. Muszę przyznać, że podoba mi się ten tytuł :D Ach i ja jestem blogerką marnotrawną, wiele nas takich, ale jakby nie było życie bywa ciekawsze od internetu i czasem trzeba się oderwać ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Żebym to ja miała życie XD nie miałam jakoś werwy do pisania.

      Delete
  20. nie hejtuj siebie za ilość emocji i rozczarowań - co Cię nie zabije, to Cię wzmocni, w pewnym momencie po prostu będziesz z większym dystansem i chłodem podchodzić co nieudanych znajomości :)
    trzymaj się i kończ ten licencjat :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. "co mnie nie zabije, zrobi ze mnie sukę", znalazłam gdzieś w internetach XD ale masz rację, muszę nad tym swoim podejściem popracować:)
      skończony!

      Delete