Co roku śmieszy mnie usilna chęć świętowania sylwestra w
wielkim gronie ludzi, najlepiej w hucznej atmosferze, ot tak by z przytupem
wejść w kolejny rok. Ludzie pokładają nadzieję w tym, że jeśli będą odpowiednio świętować nowy rok okaże się
tym rokiem, w którym wszystko co sobie wymarzyli, się uda. Nie wiem, czy aby na
pewno to tak działa, bo ja siedzę w domu tego dnia od kilku lat i naprzemiennie
są lata dobre i mniej dobre, i to jednak chyba nie przez to, że siedzę przed
telewizorem i oglądam ulubione seriale popijając szampana.
Ten odchodzący może nie należał do jednych z najlepszych, bo
dużo osób odeszło, było dużo smutku, trochę problemów i kłopotów, ale
jednocześnie przecież udało mi się napisać pracę (chyba w to mniej wierzyłam,
niż w to, że w ogóle się obronię), obroniłam ją choć pani promotor zdawała się
podkładać nogi jak tylko mogła, dostałam się na UJ-ot, też nie bez problemów,
po raz drugi byłam w Gazecie na praktykach, gdzie jak zwykle przywitali mnie
bardzo dobrze („ty tu byłaś, Olcia, co nie?”),
trochę bardziej przyłożyłam się do swojego bloga z książkami, dzięki
czemu dostaję trochę książek do zrecenzowania (nawet nie wiecie, jaka to
radocha), poznałam Tego od Kota, i choć nie wyszło to po czasie wspominam to
bardzo miło, nasza rodzinka powiększyła się nam o radosnego do bólu
maltańczyka, poznałam na nowej uczelni dużo nowych osób, aż w końcu udowodniłam sama sobie, że jeśli
chcę potrafię się dostać na ten uniwersytet po raz drugi, bo przecież przed
trzema laty wybrałam inaczej (i niekoniecznie lepiej). W dodatku w wyniku
zafascynowania Norwegią, pewnego jesiennego wieczora wpadłam na pomysł
zalogowania się na Duolingo i rozpoczęcia kursu tegoż języka. Ileż to jest
zabawy! (Przy okazji odkryłam, że po stokroć lepiej uczy się czegoś jeśli… robi
się to dla siebie).
Nie mam postanowień, bo po prostu nie lubię się zawodzić.
Chciałabym wiele rzeczy zrobić, ale tym razem priorytetem będzie pisanie
magisterki, i zrobienie (znowu) praktyk w jakimś fajnym miejscu. Chciałabym
wciąż dużo czytać, oglądać dużo dobrych seriali, w końcu zrobić to parszywe
prawo jazdy nawet jeśli siostra zda je wcześniej, a jest na dobrej drodze, nie
zdziczeć bardziej niż do tej pory, może otworzyć się na nowych ludzi, na nowe
sytuacje, aż w końcu po prostu uwierzyć w swoje możliwości i nadal robić to, co
lubię i co sprawia mi przyjemność. Także pod tym względem był to dobry rok, bo
w końcu przestałam się, może nie wstydzić, ale przejmować tym że to ja jednak
jestem tą humanistką na zarządzaniu mediami, która co prawda wie jakie
algorytmy rządzą Facebookiem, jak dobrze zareklamować produkt by go sprzedać,
ale męczyło mnie do tej pory to, że czułam się w obowiązku wytłumaczyć dlaczego jestem taka i dlaczego robię to, a nie co
innego. Na szczęście jednak coraz więcej ludzi pojawiało się na mej drodze,
którzy potrafili to zrozumieć, bez zbędnych docinków „och, TYLKO napisać…” także i tego sobie życzę – takich ludzi.
A 2017, cóż, i tak pewnie będzie specyficzny, może dobry, może
zły, ale jeśli tylko wykażemy odrobinę zainteresowania, odrobinę chęci
poprawienia czegoś w swoim życiu, będzie dobrze, niezależnie od wszystkiego.