31/08/2016

twoja skóra pachnie jak ostatnie dni wakacji

Miesiąc temu o tej porze byłam w drodze do Krakowa. Pełna obaw odnośnie tego, jak przyjmą mnie w Gazecie. Normalny człowiek, tak się przynajmniej domyślam, chciałby być zapamiętany. Ja – trochę na odwrót. Niemniej, przyjechałam wtedy do tego Krakowa akurat w ostatni dzień Światowych Dni Młodzieży i serio, wysiadłam z tego autobusu, zobaczyłam tłum ludzi na dworcu, zamknięte przejście między tymże a galerią, przez którą musiałam przejść by dostać się na kolejny przystanek autobusowy, i jedyne, na co miałam w tamtej chwili ochotę to wziąć się obrócić i wrócić do domu. W dodatku padał deszcz. A ja miałam walizkę… i nie miałam parasola. Szczęśliwie albo i nie, złapałam taksówkę która podwiozła mnie pod sam blok… I dopiero wtedy zaczęła się zabawa.

Praktyki, których się tak obawiałam, trochę dały mi w kość – jednak w bardziej pozytywnym słowa znaczeniu. Przyjęta zostałam odpowiednio, okazało się że wszyscy mnie pamiętali – nie tylko ci, z którymi siedziałam w pokoju ale i nawet sam pan stróż, któremu przewija się milion twarzy, a jednak moją zapamiętał. Dwa tygodnie zleciały jak z bicza strzelił, na początku nie miałam nic do roboty, wypuszczali mnie po kilku godzinach, ja biadoliłam że mi się nie chce, że nic tam ciekawego nie robię, a w momencie gdy była środa a w piątek miałam być ostatni raz, stałam się niezastąpiona. Ludzie, których się obawiałam, okazali się nader przyjaźni, wszyscy po imieniu, G., który miał mnie przed dwoma laty pod skrzydłami był na urlopie, pracowałam więc z M., który wtedy wydawał mi się jakiś obcy i dziwny. Śmiechom nie było końca, żartom także. Przez te dwa tygodnie byłam jedną z nich. Znów w głowie kłębi się myśl - chciałabym tam wrócić, plan zaś który mam, wprowadzę w życie, albo przynajmniej spróbuję, gdy poznam plan zajęć. Koniec końców, po drugim tygodniu w którym siedziałam prawie po osiem godzin (a w pierwszym po trzy/cztery), w piątek, ostatni dzień, kazano mi dzwonić do urzędów miast i naprawdę to był dobry pomysł, bo dzięki temu wizja odejścia od nich, zakończenia praktyk nie była straszna tylko wręcz zbawienna. Bo przecież ja i rozmawianie przez telefon w towarzystwie LUDZI? No chyba nie.

Tymczasem okazuje się, że październik zbliża się wielkimi krokami. Odkąd nie chodzę do szkoły, to muszę przyznać iż to załamanie – przejście z sierpnia na wrzesień nie jest takie tragiczne. Słońce nadal świeci, ciepła jesień to coś czego potrzebuję, młodzież idzie do szkoły, ja nie dowierzam że to już tyle minęło (bo przecież jak w połowie czerwca odbierałam wydrukowaną pracę, wizja października była co najmniej odległa) i powoli przygotowuję się na ten kolejny miesiąc, jakże przełomowy. Nie chcę o nim jednak jeszcze myśleć, przecież przygotować się wpierw muszę, znaleźć w końcu idealną torbę (domyślam się że taka jeszcze nie powstała), notes, bo chyba nadszedł czas tworzenia notatek i uczenia się z nich, i jesiennej wyprawki co bym w drodze na tramwaj nie zamarzła.

Kiedy się nie odzywałam, a sporo to czasu upłynęło, oprócz praktyk nie wydarzyło się nic strasznie ciekawego, dlatego milczałam. Wróciłam do starych seriali, nadrobiłam inne zaległości, dopracowałam to, co było do dopracowania, aż w końcu stwierdziłam, że jeśli nie wrócę tu w sierpniu (zdążyłam!) to tym trudniej będzie mi to uczynić we wrześniu. Wraz z powolnym rozgaszczaniem się jesieni w głowie kłębi mi się coraz więcej myśli niespokojnych, ale o tym może następnym razem.




Tym razem może szybciej. 

35 comments:

  1. Zazdroszczę tych praktyk w gazecie, oj zazdroszczę:)
    Też odkąd skończyłam szkołę koniec sierpnia nie oznacza końca lata. Szkoda tylko,że nie mam 2 miesięcy urlopu:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    ReplyDelete
    Replies
    1. polecam serdecznie :)
      mi jeszcze dwa lata zostały ale domyślam się że miną w mgnieniu oka :P

      Delete
  2. Fajnie, że było fajnie na praktykach. ;)
    Mnie strasznie przeraża to, że ten czas tak szybko leci, mimo że mam jeszcze miesiąc wakacji, to i tak to jakoś bardzo szybko. ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. :)
      no ja właśnie wspominam, że dopiero był czerwiec i znikąd zupełnie wrzesień :D

      Delete
  3. dokładnie! mega! rowniez zazdroszcze praktyk

    ReplyDelete
  4. Aż mi się przypomniały moje praktyki, jak marudziłam po 6. godzinach, że muszę CAŁY dzień siedzieć w pracy. Teraz to ja się nie wypowiadam. xD
    Też muszę kupić notatnik. OSTATNI na studia. Już bym chciała być po i mieć przed sobą wizję całego życia bez konieczności nauki. :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. pewnie za kilka lat i ja się przestanę wypowiadać, ale musze przyznać, że fajnie było i za szybko minęło :P
      hah, wiesz co, mi sie zdaje że my tak na tą naukę narzekamy (choc ja przyznaje, że moje trzy lata studiów to było jedno wielkie obijanie się), ale kiedyś będzie nam jej brakować:D

      Delete
    2. Ciesz się póki możesz, bo prawdziwa praca to dopiero wycisk, a standardowe osiem godzin bardzo często potrafi się przeciągnąć .:P
      Bo studia dzienne, to jedno wielkie obijanie się. :D Mi się odechciało wszystkiego, jak poszłam na weekendowe. W tygodniu praca, a w weekend zamiast odpocząć, to trzeba zapylać na uczelnię. Wówczas dopiero się odechciewa nauki.:P

      Delete
    3. Staram się :P
      To też trochę prawda, ale chyba też zależy od kierunku i człowieka czy się angażuje czy idzie po najmniejszej linii oporu (ja) XD

      Delete
    4. No nie wiem, bo moje studia niby trudne, niby się uczyłam, ale ni cholerci nie idzie się przemęczyć mając zajęcia 3 dni w tygodniu, maksymalnie po 3 godziny. xD
      Chociaż słyszałam o uczelniach, gdzie się siedzi po 10 godzin. :P Po prostu dobrze wybrałyśmy. :D

      Delete
    5. a no to tak :P ale w sumie nie mówie o przemęczeniu, a o zwykłym, normalnym zmęczeniu XD
      to wiadomo ;p jednak jak czasem miałam cały dzień i wracałam wieczorem do domu i mi się odechciewało, to mi się zewsząd obrywało, że jak to tak nie wypada być zmęczonym :D

      Delete
  5. A jej włosy pachną jak ostatnie dni wakacji ♥
    Nie wiem, gdzie mi sierpień minął ("patrzę na twe obojczyki, tak mi sierpień minie"? XD), ale od jakiegoś czasu czas tak mi ucieka, że nie wiem. Kestem świadoma, że piszę Ci o tym nie pierwszy raz. I nie to, że nie lubię września, ale chciałabym, żeby się już skończył, bo za miesiąc do hotelu wprowadza się mój fajny kolega z pracy, yay!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jestes pierwszą osobą, która skapnęła się o co chodzi z tytułem XD za bardzo Taco nie słucham, ale sis wałkowała tą piosenkę w nieskończonośc i mi weszła :D
      Podejrzewam że i wrzesień minie w mgnieniu oka :D Ładniutki jakiś? :D

      Delete
    2. Dostanę order z ziemniaka? ♥ (To tekst mojej współlokatorki, przeszło i na mnie...). Ja zaczęłam go słuchać na urlopie, bo wiele osób zasypuje mi nim timeline na FB i bardzo mi się wkręcił. "Deszcz na betonie", "Wiatr" i "Następna stacja" najlepsze! Aha, nie pamiętam, kiedy ostatnio dobrowolnie słuchałam hip-hopu i mi się podobał. Chyba jakoś... 13 lat temu?
      Mam nadzieję, że tak będzie! Heh... już zostałam posądzona, że kolega mi się podoba, skoro tak mi zależy, żeby mu załatwić tu miejsce. Ale LUBIĘ GO, a to czy ładniutki, to kwestia gustu przecież ;D

      Delete
    3. Pewka, już się robi!! ja tylko chyba własnie deszcz na betonie i następną stację kojarzę. Nigdy nie sluchałam hip-hopu XD
      No chyba rejczel, też by mi to przyszło do głowy XD ale dobsz, będę profesjonalna :D

      Delete
    4. To jesteś jeszcze lepsza niż ja XD
      Serio...? Nie no, w skrócie: koleżaneczka, z którą byłam tu praktycznie nierozłączna (Patka) rozstała się ze swoim chłopakiem, który jest teraz w Polsce, zeszła się z takim jednym, który mieszka u nas na hotelu, spędza czas tylko z nim, zaczęła mnie ignorować, przychodziła do mnie tylko w pracy i jak jego nie było na hotelu, a ona nie miała się do kogo odezwać, pokłóciłyśmy się więc, a moja współlokatorka, z którą się teraz bardziej zakumplowałam, za jakieś 2 tygodnie jedzie do Polski, bo wraca na studia, więc zostaję z nikim :) A że Daniel (kojarzysz...? → 1; 2) chce uciec z vakantieparku, bo będzie się musiał przeprowadzić na drugi, taki beznadziejny, gdzie ja bym nie chciała zamieszkać nawet na tydzień wakacji, to... zorganizowałam mu miejsce u mnie w hotelu. Może przynajmniej on czasem znajdzie dla mnie czas i ze mną posiedzi, bo z innymi tutaj, owszem, mogę pogadać i się pośmiać, ale... jak mam wybierać, to jednak wolę Daniela, bo dłużej go znam. No, to ten. Winna się wytłumaczyła?

      Delete
    5. Ej no, przecież ja sobie żartowałam, nie musiałaś się przede mną tłumaczyć :D

      Delete
  6. W zeszłym roku robiłam praktyki w naszym pięknym największym krakowskim radyjku. Na początku było okropnie, a później nie chciałam stamtąd odejść, tak że wiem o czy piszesz :D
    Do mnie właśnie powoli dociera, że trzeba zacząć przygotowywać się na październik i zakupić co nieco :) Oby ten wrzesień ciągnąć się nam jak krówka ciągutka (przepraszam za to porównanie, ale nic innego nie przyszło mi do głowy)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Odwiedzałam radio kraków w tym roku, w ramach zajęć! Bardzo mi się tam podobało :D Dochodzę do wniosku, że chyba jednak chcąc nie chcąc, wszystko od ludzi zależy, jak trafią się fajni kompani, to nawet najgorsza robota dobrze minie :D
      Oby, oby! Bardzo trafne to określenie, więc nie ma za co przepraszać :D

      Delete
  7. Pamiętam swoje praktyki w biurze podróży. Niesamowicie się cieszyłam, że będę mogła tam być, a niestety - u mnie wyszło na odwrót. Okropni, niesympatyczni ludzie, olewanie mnie, nie nauczyłam się niczego, co skończyło się tym, że przez 6 tygodni siedziałam i czytałam piekielnych albo oglądałam demotywatory ;d do dziś jestem zła o to, ale co zrobić... w październiku zamierzam iść na kurs, może w końcu mnie czegoś nauczą pożytecznego! :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Aż sześć tygodni? Czy tylko na mojej uczelni szło się po najmniejszej linii oporu? Miałam tylko 60h, w dwa tygodnie sie uwinęłam XD
      OO, o jakim kursie myślisz? :>

      Delete
  8. Praktyki w gazecie, oj to moje małe-wielkie marzenie, które ogromnie chciałabym spełnić w przyszłym roku po maturze :)

    ReplyDelete
  9. Taco zawsze spoko :D
    i powiem Ci, że odkąd skończyłam studia, to już żadne zmiany miesięcy nie robią na mnie wrażenia ^^ ale że zeszytów nie mogę kupować, to mi strasznie szkoda :( :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trochę mi się przez siostrę przejadła ta piosenka, ale jest bardzo OK :D
      Oj tam, a kto powiedział że nie możesz XD w najgorszym wypadku będziesz sobie na nie mogła popatrzeć, co ja tez robie jak zeszyt wydaje mi się zbyt ładny, by po nim pisać XD

      Delete
    2. Mer w nagłówku <3 <3 <3 love razy miliard, odliczam do następnego sezonu :D
      może to jest jakiś sposób :D ale to najpierw muszę się wynieść od rodziców na swoje :P

      Delete
    3. Też się nie mogę doczekać nowego sezonu ale przyznam skrycie, że te pierwsze są moimi ulubionymi :D
      a to peenie, przynajmniej mniej szpargołów do tachania :P

      Delete
  10. obroniłam się wiosną, październik mi nie straszny :D dziwne uczucie.. pierwszy raz w życiu nie mieć jesiennych zobowiązań szkolno-uczelnianych.
    też nie ogarniam poważnego gadania przez telefon w towarzystwie ludzi :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. pewnie idzie się przyzwyczaić :D
      no to jest strasznie krępujące ;P na szczęscie wszyscy mnie mieli gdzieś w tamtym momencie :D

      Delete
  11. Mam podobne doświadczenia jak Ty z praktykami. Na 5 tygodni byłam przerzucona na inne stanowisko. Przez pierwsze dwa tygodnie czułam się jak wypłosz na obczyźnie. Ostatniego dnia w sumie było by przykro, że muszę ich zostawić. Coś innego. Coś nowego. Coś... za czym na pewno bedę tęsknić!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Najpierw się narzeka, a później się tęskni! Cóż to za smutny schemat!

      Delete
  12. Kurcze, taka praca w gazecie musi być mega interesująca :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. A żebyś wiedziała :D już nigdy nie spojrzę na gazetę normalnie, jak tyle się osłuchałam o rozkładówkach, reklamach itp :D

      Delete