25/07/2016

cierpliwość wystawiona na próbę

To już powoli przestaje być śmieszne. Mówiąc „to” mam na myśli: dzianie się. Bo okazuje się, że człowiek może napisać pracę, może ją nawet obronić mimo pewnych przeciwności, może nawet przez chwilę pomyśleć że jest genialny, skoro dostał się na UJ-ot, ale wtedy właśnie, w najmniej oczekiwanym momencie los stwierdzi, że o nie ma tak dobrze, i po prostu coś się stanie takiego, że przez kilka dni ten sam człowiek nie będzie mógł szczęki z podłogi podnieść.  

Wiele złego o moim byłym już uniwersytecie mogę powiedzieć.  O tym, że plan studiów i moje wyobrażenie o nich nie miały niczego wspólnego z rzeczywistością. O tym, że wykładowcy nawet nie ukrywali tego że im się nie chce, jednocześnie wymagając od nas stuprocentowego zaangażowania. O tym, że wykłady były nudne, bo najczęściej czytane z kartki, a znowu kolokwia i testy banalnie proste – choć na to ostatnie może nie powinnam narzekać.  

Przez trzy lata próbowałam przekonać sama siebie, że ludzie mają prawo do błędu. Wykładowcy czy panie z dziekanatu, nawet w najgorszym dla siebie dniu, nadal są ludźmi którzy mają prawo popełnić błąd. Nic w tym złego. Nikt nie jest nieomylny.

Do czasu.

W zeszły wtorek okazało się, że dostałam się na UJ-ot, mniej więcej wymarzony kierunek, może po prostu taki który odpowiadał moim zainteresowaniom. Czy wymarzony, okaże się w przyszłości. W związku z tym następnego dnia pofatygowałam się na uczelnię w celu odebrania swojego dyplomu, by znów kolejnego dnia donieść go na nową uczelnię w celu dopełnienia wszelkich formalności.

(Tutaj taka wstawka. Nie wiedziałam, że ten dyplom taki maluśki jest, serio. Jego widok rozmiękczył moje serduszko. I muszę przyznać, że nawet to zdjęcie na pół lewej strony jest nawet OK.)

Wszystko było cacy do momentu, w którym po odstaniu pięciu godzin w kolejce na UJ-ocie okazało się, że ta średnia co to ją podawałam w czasie rekrutacji jest inna od tej, wydrukowanej na dyplomie. W związku z czym pani, mimo najszczerszych chęci (bo jeszcze uwierzę) nie może mnie wpisać na listę studentów, bo w sumie mogłam sobie tą średnią świadomie zawyżyć. Pominę tu fakt, że nie jestem na tyle głupia, by nie pomyśleć że to będzie sprawdzane.



Piątek był dniem, w którym wisiałam na telefonie między obiema uczelniami, próbując dojść do jakiegoś ładu i składu. Okazało się, że była już uczelnia źle wydrukowała dane na suplemencie („wie pani, nowy program mamy, i tak się ścięło, zacięło, źle wydrukowało”), oświadczyła że nowy wydrukować mogą, ale nie wiedzą kiedy pan dziekan go podpisze, była wielce zdziwiona, że nie mogę poczekać na dobrą wersję do września („no chyba że we wrześniu… by to pani odpowiadało?), koniec końców nawet za zajście nie przeprosiła. Bardziej ludzki okazał się UJ-ot, bo tam po wyłuszczeniu sprawy, że zawyżanie sobie średniej zupełnie nie leży w moim interesie, podpisałam podanie o przywrócenie na listę studentów, a i przedłużenie terminu możliwości składania papierów.

Poprawiony dyplom dzisiaj odebrałam, też nie obyło się bez perturbacji, bo przecież jak to wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, człowiek nawet spokojnie studiów skończyć nie może. Nie wiem jak to wyjdzie z tym UJ-otem, czy pozwolą mi dostarczyć papiery i czy będę mogła studiować to, na co się dostałam. Jeśli nie, a jest to dla mnie chwilowo scenariusz którego nie akceptuję, pewnie skończę na UP.

A nie chcę. Za żadne skarby świata. Nawet jakby mi do tego dopłacali. Nie jestem w stanie znieść takiej arogancji, bo przecież u licha, skoro wiem że błąd leży po mojej stronie, to robię wszystko żeby go jak najszybciej odkręcić.  Poza tym panie pracujące w dziekanacie chyba wiedzą, na czym polega ich robota, na czym polega rekrutacja i nie powinny być zdziwione, że dzwonię w jakiejś konkretnej sprawie a nie dlatego, że mi się nudzi.


Nie aż tak.

Niemniej, jestem dobrej myśli, mam nadzieję że wszystko, z małym opóźnieniem, uda mi się załatwić. Wybaczcie mi, że jestem taka monotematyczna, ale jak od tygodnia się myśli tylko o jednym, to tak jest. Ale za tydzień zaczynam praktyki, więc może będę miała ciekawsze rzeczy do opowiadania. Co tam u Was? :)

60 comments:

  1. Nieprzyjemna sytuacja, dobrze,że jest happy end ;)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    ReplyDelete
    Replies
    1. happy endu jeszcze nie było, bo tak naprawdę nie mam stuprocentowej pewności czy przyjmą moje papiery na UJ:)

      Delete
  2. Wszystko słyszałam na temat UP, ale to już przekroczyło wszelkie granice. Sprawdza się teoria, że im wyższe stanowisko tym bardziej człowiek nieomylny i tym trudniej jest się przyznać do błędu. Trzymam kciuki i życzę Ci duuużo cierpliwości!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wszyscy mi się pytali, jak przyjechałam do domu, czy przeprosili. Ja się cieszyłam tym, że chociaż nowy wydali. Echhh. Przyda się, nie dziękuje!

      Delete
  3. Jak sobie pomyślę, ile moje studia zżarły mi nerwów, to naprawdę nie mam ochoty wracać do tamtego okresu życia. Może i zdarzą się studia, uczelnie, dziekanaty, które są na każdym poziomie spoko, ale chyba jest to rzadkością z tego, co słyszę od innych i czytam. Ale dobrze, że Ci się chociaż udało wywalczyć poprawiony dyplom. I trzymam kciuki, żeby wszystko wyszło okej z tym Twoim kierunkiem :))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mi już chyba brakuje słów, żeby to jakoś skomentować. Odechciało mi się w tym momencie wszystkiego... I no, nie dziękuje :)

      Delete
  4. no to trzymam kciuki żeby się udało. chociaż jakoś zupełnie mnie nie dziwi opisana sytuacja... ja swój dyplom w obu przypadkach odebrałam po pół roku w ogóle -.- dobrze, że akurat nie było mi to do niczego potrzebne.

    ReplyDelete
    Replies
    1. wcześniej zakładałam, że też się z tym śpieszyć nie będę, bo wystarczy mi widoku pań z dziekanatu, ale takie były wymogi na uj, że muszę kopię dostarczyć. Ci ludzie tylko życie utrudniają i uprzykrzają :D

      Delete
    2. no, jakby nie mieli nic lepszego do roboty :D może to takie hobby? :D

      Delete
  5. Ja akurat do wykładowców miałam/mam wyjątkowe szczęście... i nie wiem w sumie, czy załatwiałam cokolwiek w dziekanacie, wszystko w sekretariacie :P A tam panie to prawdziwe anioły :D

    Trzymam kciuki, żeby wszystko to dobrze się skończyło! Mam nadzieję, że UJ się spisze, cobym się nie musiałam za mą uczelnię wstydzić :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. To mogę Ci tylko pozazdrościć! I nie dziękuję :D (i wypadałoby, bo trochę się na ten UJ nakręciłam xD)

      Delete
    2. No nie dziwię się, UJ fajny jest :P

      Mam nadzieję, że sprawa się już pozytywnie zakończyła! A jeśli nie, to nadal trzymam kciuki :)

      Delete
  6. ja się wcale nie dziwię, że tak zareagowałaś. Powiem więcej i tak to przyjęłaś w miarę spokojnie, przynajmniej tak mi się wydaje. Ja bym chyba dostała szału! ;/ chyba nie ma reguły w każdym dziekanacie trafiają się osoby, które traktują studentów jak intruzów a do licha! to ich praca!! ech... życzę Ci, żeby szybko spięły swoje pośladki i załatwiły sprawę jak należy. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Właśnie matula mi powiedziała to samo - że jest pod wrażeniem mojego opanowania. Ale ja najchętniej bym te panie złapała za fraki i roztargała na najmniejsze cząstki! tylko, co mi to da? nie dziękuję ;)

      Delete
  7. Wrr... Ja się też denerwuje swoimi studiami i aż mi się niedobrze robi jak pomyślę jakie mam problemy z nimi... Współczuje, mam nadzieję,że wszystko się ułoży Ci.

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja jak mam iść do dziekanatu, albo co gorsza - dzwonić tam! - to dostaję trzęsawicy. czasem mi się wydaje, że mówię do ściany, to jest okropne.

      Delete
    2. Oj panie w dziekanatach są okropne. Ba... Ja pracuje w szkole i sekretarka jest okropna ;p jak mam iść coś załatwić to mi niedobrze ;p

      Delete
    3. Dlaczego ta praca na nich tak działa? Siedzą tam za karę? ;p

      Delete
    4. Nie wiem... Naprawdę :P W dodatku płaci im się odpowiednio...

      Delete
  8. Z tym uczelniami to zawsze jest problem. I to chyba na każdym uniwersytecie. I to u mnie i u moich przyjaciółek (a wszystkie studiujemy w różnych miastach - Katowice, Kraków, Warszawa, Rzeszów), każda zawsze ma coś, co sprawia, że mamy ochotę wołać o pomstę do nieba. A widząc panie w dziekanacie u mnie na uczelni, to tak jakbym stawała twarzą w twarz z Dementorem - cała radość z życia znika.

    ReplyDelete
    Replies
    1. O takim porównaniu nie pomyślałam, ale masz rację! mnie osobiście strasznie jeszcze denerwują ich powolne ruchy, jakby mi conajmniej łaskę robiły, przeglądając papiery albo dając mi to, po co przyszłam. czy one pracują tam za karę? ;)

      Delete
  9. O mamo, zamordowałabym! Jejku i że taki błąd trafił akurat na Ciebie, nie? Ty to masz szczęście do takich przypadków. Ale dobrze, że nie należysz do tych, co się poddają i odpuszczają sobie. Też bym nie została na takiej uczelni pełnej ignorantów! Trzymam więc kciuki za UJocik! ^^

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hahahahaha, to dokładnie sobie pomyślałam, wychodząc wtedy z tego pokoiku. No bo komu innemu się mogło przydarzyć, jak nie mnie. Pełne uwarunkowanie :D Nie dziękuję, mam nadzieję, że wszystko będzie OK! :)

      Delete
    2. Hahah, no cóż zrobić z takim szczęściem. Może kiedyś się odwróci i same dobre przypadki zaczną na Ciebie spadać :D

      Delete
    3. Czekam na to jak na zbawienie :D Ile można :D

      Delete
    4. Hahah, a kiedy będziesz miała ostateczną odpowiedź z UJ?

      Delete
    5. Dzisiaj odebrałam papier potwierdzający ponowne wpisanie na listę studentów, oraz przedłużenie terminu składania papierów. Jutro idę je złożyć, i... no, nie zapeszam. Jak będzie czym to pochwalę sie jutro!

      Delete
  10. Jestem przerażona, bo muszę odebrać w sierpniu zaświadczenie o tym, że jestem studentką ich (jeszcze mam ten zaszczyt), żeby mnie mogli wpisać na dziennikarstwo już ostatecznie. Ciekawe, co mnie spotka...
    Daj znać, jak wyszło z UJ. Trzymam kciuki :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czy zaszczyt, to bym może nie mówiła, ale trzymam za Ciebie kciuki :) Może ja mam po prostu do nich takie "szczęście" :) Nie dzięki :)

      Delete
    2. Ja mam o tyle dobrze, że ojciec, kiedy chce, potrafi wzbudzić respekt :D W 2013 roku po mojej operacji załatwiał siłą rzeczy wszystko i panie z dziekanatu chodziły jak w zegarku. Przy mnie samej bywało bardzo różnie. Teraz mogę po prostu zawołać go z korytarza w razie trudności, zmienią ton :P

      Delete
    3. Ejej, mogę pożyczyć Twojego ojczulka w razie czego? :D Teraz byłam z madre, która oznajmiła że jak mi nie wydadzą, to ona zrobi raban jakich mało. Szczęśliwie, obyło się :P

      Delete
    4. Zapytam, pewnie będzie dumny :D
      Gdyby Ci jeszcze nie raczyli wydać, dopiero byłby skandal. Szczyt wszystkiego.

      Delete
    5. :D
      Wiesz co, ja już byłam gotowa idąc tam, na wszystko. Koniec końców weszłam do innego sekretariatu, nie mogłam znaleźć pani z którą rozmawiałam przez telefon, a poprzednia wmawiała mi, że muszę jednak zrobić tak, a nie inaczej. Idzie osiwieć.

      Delete
    6. Znam tę uczelnię i wiem, że można spodziewać się grochu z kapustą, ale i tak nie mam słów.

      Delete
    7. Dokładnie. Zobaczy się jak to będzie :)

      Delete
    8. Grunt to pozytywne myśli :)

      Delete
    9. W rzeczy samej. Szkoda życia na smutki :)

      Delete
  11. Podziwiam, że tak cierpliwie i spokojnie zareagowałaś, bo mnie by chyba szlag trafił. Mam nadzieję, że ja, kiedy już zacznę studia nie będę miała takich przygód.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ależ szlag mnie trafił. Tylko wyszłam z założenia, że jak się zdenerwuje, to tym bardziej się z paniami nie dogadam... Chociaż na spokojnego też było trudno :D Hah. Chciałabym Ci to zagwarantować, ale niestety znam panie z dziekanatu i wiem ,do czego są zdolne :(

      Delete
  12. Tak sobie zaczęłam czytać i pomyślałam "do diabła, jakie to w moim stylu!" oraz "skąd ja to znam!". Ostatnio trafiam na ludzi bardzo do mnie podobnych.
    Coś masz pod górkę z tym Twoim studiowaniem. Ale sama tak miałam i powtarzałam sobie "nikt nie obiecał, że będzie łatwo". Dziś tamte dni wspominam z uśmiechem i smutkiem, że już minęły, choć wtedy wcale do śmiechu mi nie było.

    ReplyDelete
    Replies
    1. :)
      W momencie, w którym zaczęłam wszystko powoli ogarniać, odkręcać (bo przyznam, przez chwilę to siedziałam patrząc się w ścianę, i nie wiedziałam co robić) w sumie też mnie to zaczęło śmieszyć. No bo komu to się mogło przydarzyć, jak nie mi? :)

      Delete
  13. Co za przeboje... Obyś bez większych przeszkód mogła studiować na UJ i tam już Cię nigdy nic złego nie spotkało ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szczęśliwie się udało. Kamień z serca :)

      Delete
  14. Tyle zamieszania robią te panie w dziekanacie, że szok... A wiadomo, że jak rekrutacja na studia się zacznie, to każdy szczegół na papierku się liczy! Powinny nie dopuszczać do takich błędów, bo później dzieje się, co się dzieje. Nie fajna sprawa też z tymi wykładowcami co im się nie chce wykładów prowadzić. Tym właśnie zniechęcają ludzi i szargają swoją własną opinię o uczelni, a niż demograficzny nadchodzi i niedługo trzeba będzie zabiegać o studentów :3

    ReplyDelete
    Replies
    1. Celna ta uwaga, końcowa. Przez te trzy lata wiele rzeczy widziałam, i chyba mnie już nic nie zdziwi - UJ-ot, nie, to nie wyzwanie XD

      Delete
  15. Uhh... ja już prawie zapomniałam, jak to jest użerać się z dziekanatami i siłami wyższymi. Ale najważniejsze, że wszystko się ostatecznie udało :)

    ReplyDelete
  16. Och, dlatego nie znoszę papierologii. Niby wszystko można przez internet i w ogóle, a na końcu i tak okazuje się, że trzeba stać w kolejkach i użerać się z ludźmi. A Sheldon jak zawsze trafił w samo sedno.
    Ale nie tylko Ty masz problemy - mojej siostrze wydrukowali na dyplomie złe nazwisko...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pod wpływem wkurwu jak stąd do Chin, wiedząc, że raczej nie mam nic do stracenia, napisałam do dziekana, i tam gdzieś między zdaniami wplotłam, że skoro do jasnej cholery nie radzą sobie czsaem z wpisywaniem rzeczy do indeksu, to po kiego pchają się i bawią w platformę, która tylko utrudnia. Okazało się jednak że platforma automatycznie zlicza średnią, wiec tym razem wina leży w człowieku... który i tak się nie przyzna :)
      Ojesu... Czy to tak trudne zrobić kopiuj wklej?

      Delete
  17. Też jestem zawsze bardzo zdenerwowana, gdy mam do załatwienia podobne sprawy... U nas na przykład są papierowe indeksy i musimy chodzić do wykładowcy po każdy wpis.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na uczelni, na której studiowałam chyba na jako jednej z ostatnich były i są nadal papierowe indeksy. Jak dla mnie, to wolałam sobie z nimi chodzić od wykładowcy do wykładowcy, niż stresować się czy dobrze wpiszą do internetu czy nie. Na UJ-ocie czeka mnie Usos i domyślam sie ze będzie ciekawie :)

      Delete
  18. Uważam, że jeśli istnieją stypendia za dobre wyniki, to powinno też się je przyznawać za naszą dobrą cierpliwość. :-D Przez studia, "papiery" trafiły do moich słów zakazanych po paru drażniących ekscesach i milionie wymownych spojrzeń w stronę gospodyń dziekanatu, których spojrzeń nawet nie dostrzegłam, bo to były kobiety wiecznie "śpiące". No dobra, czasem się budziły.

    Minęło już trochę czasu, coś się ruszyło? :-)
    Buziaki.

    ReplyDelete
  19. Papierologia i uprzejmość ludzi w tym kraju nigdy nie przestaną mnie zadziwiać ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kiedy człowiek myśli że nic go już nie zdziwi, ot okazuje się jak w wielkim był błędzie :)

      Delete
  20. Matko, chyba bym tego nie wytrzymała i rozniosła te babeczki, które zamiast przykładać się do swojej pracy - mają wszystko gdzieś, wrrr. Ja też ostatnio miałam przeboje z panią w sekretariacie i wiem ile to nerwów kosztuje. Głowa do góry! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jakoś mi się udało powstrzymać przed zabiciem ich, ale powiem - było blisko! Ależ głowa juz dawno w górze, nie ma się wiecznie czym zamartwiać :)

      Delete
  21. To jest trochę przerażające, bo tyle się słyszy o tym, że jako młoda osoba powinno się dążyć do spełniania marzeń, samorozwoju, itp., a kiedy się chce to zrobić pojawiają się takie niezależne od nas przeciwności i to jest straszne.
    Ale super, że już wszystko jest dobrze, trzeba się uśmiechnąć i dalej iść do przodu. ;)

    ReplyDelete
  22. Taki burdel to chyba tylko w tym kraju ;D

    ReplyDelete