Jestem człowiekiem pełnym sprzeczności, co już tu
wielokrotnie wspominałam. Oto ja, człowiek który przez większą część życia
paraduje z kubkiem herbaty w ręce, wylałam ten oto (wraz ze słodką
zawartością!!) na klawiaturę mojego
laptopa. Przypomnieć warto, że leżałam z laptopem w łóżku, stawiając na nim
kubek. Stawiałam kubek na materacu, obok laptopa, byłam w stanie usiąść i nic
się nie działo. Ba, nawet Felek czasem do nas dołączał, i nic nie było. Ale jak
postawiłam laptopa na biurku, w otoczeniu notatek, telefonów, tabletów i
dodałam tam kubek z ciepłą zawartością, tak niezgrabnie machnęłam łapcami, że…
no co no, wylało się.
W pierwszym odruchu udało mi się zrzucić z biurka notatki,
telefon i tablet, co by te też się nie zalały, dopiero później – acz nadal to
było szybkie tempo – odłączyłam to to od zasilania, wypięłam baterię, i
wywróciłam do góry nogami jednocześnie zawodząc nad własną głupotą (co później
okazało się dobrym omenem, bo komputer niby działał, ale wkurwiał mnie
niesamowicie więc w jakimś stopniu przyłożyłam się do egzaminów). Laptop
działał, klawiatura niedomagała (nie dziwota) wobec czego doszłam do wniosku,
że skoro i tak planowałam w tym roku, z racji pisania magisterki (może by się
człowiek wybrał gdzieś do biblioteki albo przynajmniej powzięła próby tworzenia
dobrych notatek) zmianę tegoż, obrót sprawy przyspieszyłam.
Tymczasem, gdzieś zupełnie w tle toczyła się sesja, walka o śmierć i życie, walka z jednej
strony skazana na niepowodzenie, z drugiej jak widać 5/7 zdane, tych dwóch
ostatnich nie jestem jednak zbyt pewna.
Jak zwykle przerażała mnie ludzka nadambitność, jakby oceny w usosie były
wyznacznikiem tego, kto ile ma oleju w głowie. Nawet w sumie to było w notatkach na
egzamin: ukończone studia, odebrany dyplom wcale nie świadczą o mądrości. Ja to
tam mimo dyplomu na koncie to nadal głupia jestem więc nie wiem.
Skoro jednak nadszedł ten piękny czas „po sesji”, na który
zaplanowałam tyle rzeczy (to nic że większość nie pamiętam o co mi chodziło),
zabieram się za oglądanie seriali, pisanie zaległych postów których nie pisałam
przez wzgląd na zepsutą klawiaturę, a koniec końców i tak pewnie skończy się na
scrollowaniu facebooka.
A u Was co tam? Bo jakoś tak chyba cicho w blogosferze
ostatnio L
właśnie taki zimowy blogowy sen jakby nadszedł...
ReplyDeleteJa wylałam raz herbatę, na szczęście tylko na klawiaturę i skończyło się na nowej klawiaturze. Tylko na tym się skończyło...
Zazdroszczę luzu po sesji:)
https://sweetcruel.wordpress.com/
to ja o wiosnę poproszę!
Deletemój już szwankował, bateria nie trzymała, kabel miałam pogryziony przez psa i nie stykał.... siedem nieszczęść :P
no, teraz czeka mnie poprawkowa :P
Haha... witaj w klubie. Ja ostatnio chciałam sobie dolać mleko do kawy, zamiast tego wylałam na klawiaturę obok. Moje działania potem były bardzo podobne do Twoich xD Na szczęście dziwnym trafem wciąż działa :D Ten laptop chyba wszystko przetrwa skoro przetrwał aceton kosmetyczny (zmywałam sobie paznokcie i oglądałam coś na laptopie, no co xD). Chyba jednak wolę nie wystawiać jego wytrzymałości na próbę po raz kolejny :D Udanego odpoczynku :)
ReplyDeleteAhahahaha ja tak samo, wszystko przy nim robiłam, malowałam paznokcie, jadłam, przez cztery lata nic się nie stało a tu nagle jeb XD
Deletedziękuje!
Niech żyje zgrabność! :D No nic bywa, dobrze, że chociaż odpowiednie kroki podjęłaś szybko :) No to co... miłego odpoczywania :D Ciesz się i korzystaj póki możesz :)
ReplyDeleteZgrabność i poręczność! :D
Deleteijajej ;P
Chyba wszyscy zapadli w sen zimowy jak ja. Niby patrzę, że nowe posty, niby czytam, ale jakoś nie chce mi się komentować, bo nie wiem, co napisać. A o pisaniu postów to nawet nie wspomnę, mimo że mam kilka gotowych szkiców i mogłabym je teraz po prostu opublikować...
ReplyDelete